Cukrzyca to poważny business. Jedzenie
PRL wciąż się dobrze kojarzy, nawet takim bumerom jak ja. I on się dobrze kojarzy właśnie przez to, że w PRL-u było dobre jedzenie. I tu ktoś wyskoczy ale, ale, ArGucie kochany bida była i kartki. Ale tak było oficjalnie a jak ktoś miał dostęp do producenta to miał w cenach komercyjnych dostęp do najlepszego sortu wołowiny, szynek i takich tam kaszanek i salcesonów. A na ten przykład słonina była słoniną a boczek, boczkiem no i zwierzęta nie zjadały się bo dostęp do technologicznie zaawansowanych pasz i komponentów był utrudniony albo wręcz niemożliwy. Moja mama pracowała jako specjalista mikrofaunista w PPNiG w Jaśle. Grzebała sobie w próbkach odwiertów i patrzyła jakie żyjątka tam siedzą, a dokładniej siedziały. Nigdy nie ciągnęło ją na wiertnię. A ci z wiertni byli jak amerykanie, jeździli raz na miesiąc na zakupy i kupowali cielaka czy kawałek krowy albo świnę (bardzo rzadko, może dlatego, że były niekoszerne ). A, że amerykanie to dobrzy planiści mięso było porcjowane i rozchodziło się i po tych co stacjonarnie dla PPNiG pracowali.
Z wędlinami był problem, były na kartki, ale były prawdziwe i w cenie niekomercyjnej. Będąc pilnym dzieckiem sporo czasu spędzałem w kolejkach gdyż rodzice pracowali od 7-15 a 2 godziny schodziło im na dojazd. Jakoś nie przepadałem za „mięskiem” jako dziecko moimi ulubionymi daniami były produkty mleczne, frytki i jajka we wszelakiej postaci. No i jak każde dziecko szukałem słodyczy. U dziadka nauczyłem się „cyckać” landrynki i żuć gumę Donald. Donaldy i inne takie tam konfekcyjne rarytasy najczęściej miałem na wakacjach u dziadka. Dostępne były w sklepie prawie kolonialnym pani Pachowiczowej w Myszkowie. Pani Pachowiczowa handlowała też bakaliami suszonymi, przeróżnymi słodyczami i czekoladami.
Nie wiem jak to wyglądało w innych miejscach ale mimo nie należenia do kasty mającej dostęp do konsumów dorobiłem się nadwagi i miałem problem z bieganiem na boisku. Generalnie uważałem bieganie za durną aktywność, moim aktywnościami była jazda na rowerze i tenis, szczególnie stołowy. Bycie dzieckiem z nadwagą było w tamtych czasach fajne, powodowało, że system zaczynał się interesować i pomagał walczyć. W PRL-u się tylko walczyło a nie zapobiegało. Walka polegała na tym, że dzieci z nadwagą czy wadami postawy ciągało się po basenach, ćwiczeniach gimnastycznych czy korekcyjnych i innych takich aktywnościach. W pewnym sensie działania te były jak wojsko. Sztuka jest sztuka, plan trzeba zrobić.
Jednego roku jak PPNiG nawiązało jakąś bratnią współpracę, ale nie potrafię sobie przypomnieć z kim. Miałem możliwość pojechania na kolonie do Czechosłowacji. Dziwne to były dwa tygodnie. Byliśmy w szkole pod Bratysławą i dyrygowali nami „sołdrużnicy weducze”. Dorośli ludzie poprzebierani za pionierów. Dziwne to było doświadczenie, nie było wycieczek tylko jakieś musztry i apele a na koniec dnia pionierskiej pracy, po obiedzie wizyta na basenach. A jedzenie napiszę wam było okropne. Taki miks słodko-pikantno-kwaśny … Jedyne co podchodziło to słodycze, parówki i lody. Nawet banany smakowały jak ogórki, że nie wspomnę, że frankfurterki, które wydawały się rodzajem kabanosów wypalały usta. Może tak wtedy miałem, że nie podchodził mnie pikantny smak. No i po tych dwóch tygodniach słodyczy i lodów, dziecko schudło. Wciskało się w spodnie sprzed roku a mama była zadowolona, że kartki pójdą na coś innego …
A co to ma wspólnego z cukrzycą ano to, że było jej mniej. Z cukrzycą typu 1 zetknąłem się dopiero w 2011 roku, u koleżanki córki. Ona była tak klasyczna jak ta w książce i filmie „Chwały wystarczy dla wszystkich ...”. Z cukrzycę o numerze 2 nazywaną kiedyś cukrzycą starczą nie miałem przyjemności. Choć z dzisiejszej perspektywy pewnie kilku starszych znajomych rodziców ją miało, bo objawy cukrzycy 2 są charakterystyczne.
Cukrzyca wtedy nie była problemem. Największe żniwo zbierały choroby układu krążenia, zawały, udary. I może właśnie wstrętni Najlepsi Niemcy w swych laboratoriach wymyślili, że jak zastąpi się sól, wielocukrami (skrobia), jako konserwant do tego jedzenia. To trybiki będą inaczej chorować i wolniej umierać na choroby cywilizacyjne. I to stykło i otworzyło całkiem nowy segment na rynku spożywczym – slow food, żywność ekologiczna …
PS. A pamiętacie drodzy nawigatorzy wyroby czekolado-podobne. To nie był wymysł PRL-u
tagi: cukrzyca jedzenie business
![]() |
ArGut |
8 marca 2025 07:37 |
Komentarze:
![]() |
OjciecDyrektor @ArGut |
8 marca 2025 07:53 |
No i warzywa miały inny smak - nie taki wodniasty. Rzodkiewka paliła, pomidora nożna było zjeść ze smakiem bez soli. To samo z ogórkiem.
I faktycznie - cukrzyca to była rzadkośc i dotycxyła w zasadzie jakiś wyjątkowych pechowców. Bo nawet otyli ludzie jej nie mieli.
No i generalnie to my tak duzo węglowodanów nie jedliśmy. Teraz węgle są we wszystkim prawie.
No i ta wszwchobecna soja, nawet w mięsie.
No ale faktem jest, że ludzie kiedyś szybciej się starzeli i szybciej umierali oraz szybciej stawali się zniedołężniali ze starości. Ale od czego to? Nie wiem. Bo więcej chyba nie ćwiczymy - przynajmniej ja to tak widzę. Choć z pewnoscią mamy wieksze możliwosci rekreacji i odnowy biologicznej.
![]() |
ArGut @OjciecDyrektor 8 marca 2025 07:53 |
8 marca 2025 07:59 |
O sporcie i rekreacji będzie kolejna część.
A to, że kapustę się inaczej kisiło oraz to, że jak z kolegami biegaliśmy po ogrodkach i ogrodach dziadkow zajadając się marchewką, groszkiem, kalarepą czy ogrestem, śliwkami i innymi takimi ...
To miłe wspomnienie ... szczegolnie jak kolega pojdzie do sklepu i kupi MARCHEW co ziemi nie widziała jak rosła.
![]() |
OjciecDyrektor @ArGut 8 marca 2025 07:59 |
8 marca 2025 09:14 |
Wiem, co kolega czuje, bo tez jadłem ten groszek, tę marchewkę słodziutką i miekką i moją ulubioną kalarepę...:)....ehhh. To se ne vrati....
![]() |
ewa-rembikowska @ArGut |
8 marca 2025 10:09 |
Jestem nieco starsza od kolegi i moje dzieciństwo przypadło na okres sprzed kartek, czyli lata gomułkowsko-gierkowskie.
Ja akurat byłam niejadkiem. Lubiłam mięso, parówki, szynkę, chleb, musztardę, jaja a nie lubiłam słodyczy, makaronów, ryżu, mleka, owsianki, kasz.
Mięso było. Wołowina była chyba tańsza jak wieprzowina. Jak miałam 8 lat, to mama poszła do pracy. A ja mogam wejść do kuchni. Ile ja się nasmażyłam befsztyków z cebulką??? Ile tatara ukręciłam???
Każde przyjęcie to tony mięsiwa i wędlin na stole. Z dodatków to tylko ogórki konserwowe, kiszone i grzybki marynowane. Brak sałat i sałatek, które dominują dzisiaj na stole.
Natomiast przez całą zimę nie było jajek (tylko wapnowane).
Całą zimę nie było też pomidorów (addio, pomidory!!!), rzodkiewek, ogórków, papryki.
Pojawiały się na wiosnę jako tzw. nowalijki. Jak dobre były te młodziutkie rzodkiewki. Uwielbiałam z masłem i solą.
Nie było serków smakowych, jogurtów, twarożków. Tylko czysty kefir, śmietana i maślanka, ser biały.
Chleb był dobry, kajzerki to wypas.
Koło roku 1988 pojechałam z moją bratanicą do Niemiec do znajomego. Po 3 dniach ona do mnie mówi, te wędliny i ten chleb nie nadają się do jedzenia. A ja do niej - u nas będzie to samo.
I przyszło wraz z transformacją ustrojową i odejściem od norm branżowych, agresywnym marketingiem i przejęciem handlu przez sieci międzynarodowe.
W małych miasteczkach poupadały lokalne masarnie, mleczarnie. Ma być dużo, tanio i szybko.
U mnie na Mokotowie na Wielickiej była mleczarnia, która robiła najlepszy kefir na świecie. Właśnie robiła, bo od co najmniej 20 lat stoi tam apartamentowiec Wielicka a wspomnieniem po mleczarni jest źródełko wody oligoceńskiej.
W sumie nie przypominam sobie otyłych rówieśników. Większość była szczupła i bardzo sprawna fizycznie. Na ogół zdrowa.
Teraz - jak się przyglądam rodzinom spacerującym latem po deptaku w Przyjezierzu - łapię się za głowę.
Więcej zapasionych rodzin (mama, tata plus dzieci) niż szczupłych. Idą alejką do końca i jedzą, wracają i jedzą badziewie sprzedawane z budek.
Nie dziwota, że i potem różne choróbska ich się imają, w tym i cukrzyca.
![]() |
Mingus @OjciecDyrektor 8 marca 2025 07:53 |
8 marca 2025 10:15 |
Na Powązkach kwatera powstańców styczniowych... z tym wiekiem nie było tak źle.
![]() |
Mingus @ArGut 8 marca 2025 07:59 |
8 marca 2025 10:19 |
Szczaw prosto z laki i rabarbar dodam :)
![]() |
BeaM @OjciecDyrektor 8 marca 2025 07:53 |
8 marca 2025 10:28 |
Jest gorzej - warzywa nie tylko mają gorszy smak. Dr biologii z moich kursów regularnie od przynajmniej dwóch dekad bada w laboratorium rośliny w tym owoce i warzywa pod kątem obecności wszelkich substancji aktywnych, minerałów i witamin. Tabele odżywczości jedzenia, które pokutują od półwiecza w podręcznikach są do wyrzucenia. Żywność jest totalnie zubożona, jedziemy na nieustannych deficytach składnikow i stąd między innymi choroby. Ale zdarza się trochę dobrych produktów na bazarkach, aromatycznych i wartościowych. Jeśli Ukraina wejdzie do Unii, to zaleje nas tanie koncernowe żarcie podsypywane chemią. Może do tego czasu świadomość Polaków wzrośnie i staną w obronie tego, co jeszcze mamy na jakimś poziomie.
![]() |
ArGut @ewa-rembikowska 8 marca 2025 10:09 |
8 marca 2025 11:09 |
Wołowina i ryby były "mięsem" drugiego sortu ... Tanim niczym barszcz ...
Ja chodziłem po mleko w Krośnie, od krowy, długo, długo ... No i mleko z butelki się zsiadało , idealne na zimno do pieczonych ziemniaków czy frytek. Dziś tak nie ma bo krowy inaczej i czym innym są opasane.
Z dziadkiem w Myszkowie woziłem chleb na wypiek do piekarni i on był niczym piernik im starszy tym lepszy. Kiedyś z łakomstwa z Tłusty Czwartek obiadłem się paczką 6 pączków I umierałem. Wtedy WCIĄGAŁEM 15 i spokojnie mogłem drugie tyle.
Cukier był inny, mąka była inna, masło i tłuszcze były inne...
![]() |
ArGut @Mingus 8 marca 2025 10:19 |
8 marca 2025 11:13 |
Szczawiu nie pamiętam aż doktor entomologii nie postanowił nim karmić dzieci dodając mirabelek.
Ale rabarbar i owszem z marchewką młoda to był zestaw. A i babcia chyba jedyną płynną zupę, którą robiła to właśnie szczawiowa z jajem, ale rzadko bo bidy przecież nie było.
![]() |
Paris @ArGut 8 marca 2025 07:59 |
8 marca 2025 11:16 |
W ubieglym roku...
... kupilam sobie beczke z kamionki !!!
Zaplacilam ponad 800 zeta, bo z tej plastikowej, ktora mielismy, nie szlo mi juz jesc. Jakas miekka breja wychodzila, a np. w kwietniu, po pol roku stania, to nadawala sie juz tylko do wyrzucenia na kompost. Cale szczescie, ze trzymamy kilkanascie kurek niosek i nie bylo problemu, bo kurki opierniczaly kapustke kiszona W LOCIE.
No, ale z kamionki, jakosc kapusty jest zupelnie nieporownywalna do tamtej z ubieglego roku. W tym roku mam rewelacyjna kapuste... i jak dobrze pojdzie, to na moje oko, bedzie mogla jeszcze stac w piwnicy przez cale lato.
![]() |
ewa-rembikowska @Paris 8 marca 2025 11:16 |
8 marca 2025 11:25 |
Kiedyś na zimę robiłam trochę kapusty kiszonej w słoikach. Dawałam na dno po plasterku buraka cukrowego. Taki wielkopolski zwyczaj. Ależ to wychodziła rewelacja.
![]() |
ewa-rembikowska @ArGut 8 marca 2025 11:13 |
8 marca 2025 11:27 |
Z rabarbaru robiło się fantastyczny kompot. Po prostu wówczas kompot był naturalną sprawą. Dzisiaj kompoty zastąpiły soczki wszelkiej maści z "niewiadomoczym"
![]() |
Paris @ewa-rembikowska 8 marca 2025 11:25 |
8 marca 2025 11:35 |
Pani Ewo,...
... dzisiaj nie ma skad buraka cukrowego uswiadczyc !!!
A mieszkamy w okolicy Ozarow, Blonie, Grodzisk, Zyrardow az po Wiskitki... jeszcze w latach 80-tych to bylo ZAGLEBIE buraczane, jak okiem siegnal, az po horyzont NIC tylko BURAKI rosly.
Dzisiaj, tylko gdzie-niegdzie burak pastewny rosnie... i hektary kukurydzy za ,,doplaty,,.
![]() |
ArGut @Paris 8 marca 2025 11:16 |
8 marca 2025 11:50 |
To są dobrze zainwestowane pieniądze.
Rodzice i teściowie też kiszą w kamionce a po odstaniu/zakiszeniu, wkładają do słoików. Za uciskacze robią jabłka albo grubsze kawałki marchewki.
![]() |
Mingus @ArGut 8 marca 2025 11:13 |
8 marca 2025 12:00 |
Dodam jeszcze z innych delicji.. tylko raz w roku na Boże Narodzenie mama kupowala chalwe... pamiętam do dziś ciemno brązowy papier mokry od tłuszczu, ciagnaca się i klejąca i ten zapach i smak. I ja z rodzenstwem bijący się kto pierwszy dostanie ;) czekam na kolejny odcinek sportowo rekreacyjny
![]() |
olekfara @BeaM 8 marca 2025 10:28 |
8 marca 2025 12:01 |
Nie ma co już bronić, bo to była domena małych gospodarstw rodzinnych , mających dużo dzieci, potrafiących robić w polu. I była to produkcja opłacalna. Dziś to duże gospodarstwa, zmechanizowane, gdzie nikt już ręcznie nie pieli. Weszły chemiczne środki ochrony roslin, na chwasty herbicydy, na szkodniki pestycydy, na choroby fungicydy. W między czasie wieś się przebranżowiła, większość pracuje poza rolnictwem, a małe gospodarstwa dobijane są zielonym ładem, handlowymi chorobami zwierząt, jak np ASF, czy ptasia grypa. Na poziomie, to mamy mikrokospijne już wielkości, niszczone są nawet one, wygoniono sprzedawców z ulic, wołowina to kosmiczne ceny dla klienta, ale nie dla rolnika, wieprzowina obca, w tuczu nakładczym. Produkcja kilku świnek ze względu na drakońskie wymagania niemożliwa. Starzy rolnicy, pamiętający czasy II Wojny Swiatowej, powiadają, że gorzej z hodowlą świń niż za Hitlera. Mają rację.
![]() |
qwerty @BeaM 8 marca 2025 10:28 |
8 marca 2025 13:21 |
Formą obrony jest kupowanie na placach targowych i nawiązywanie relacji że sprzedawcami. Kupujemy od kilku lat w ten sposób i z uznaniem obserwuję wzrost asortymentu domowej roboty.
![]() |
krzysztof-osiejuk @ArGut |
8 marca 2025 13:25 |
Wszystko to prawda. Pamiętam nawet, że jak czlowiek miał dostęp do producenta pieniędzy, to i tzw. szmalu mial w bród.
![]() |
Paris @ArGut 8 marca 2025 11:50 |
8 marca 2025 13:43 |
Alez oczywiscie, ze...
... dobrze zainwestowane !!!
Chociaz moja mama malo ,,nie zemdlala,, jak sie jej przyznalam ile zaplacilam. Wszystko kisze w kamionkach, maslo klarowane czy smalec tez trzymam w kamionce. Potem, po czasie przekladam do sloikow i stoja... do Bozego Narodzenia.
Kamionki sa rewelacyjne.
![]() |
Traube @olekfara 8 marca 2025 12:01 |
8 marca 2025 13:59 |
Od wybuchu wojny minęło ponad 85 lat. Starzy rolnicy, pamiętający czasy II wojny światowej, muszą być zatem naprawdę starzy.
![]() |
ArGut @krzysztof-osiejuk 8 marca 2025 13:25 |
8 marca 2025 14:18 |
>Pamiętam nawet, że jak czlowiek miał dostęp do producenta pieniędzy,
>to i tzw. szmalu mial w bród.
Jak kolega TAK MIAŁ albo znał kogoś kto TAK MIAŁ to niech kolega felietonik machnie, ja przeczytam ... i inni też ...
![]() |
Traube @ArGut |
8 marca 2025 14:36 |
Było fajnie, bo byliśmy młodzi. Ja bym PRL-u jednak tak nie idealizował. Nie kojarzy mi się ten czas ze wspaniałym i zdrowym jedzeniem. Owszem, chleb był smaczny, ale ile było rodzajów tego chleba? Dla większości moich rówieśników były dwa rodzaje żółtego sera, z dziurami i bez dziur. Mało kto zdawał sobie sprawę z istnienia różnych odmian kartofli. Ananasa zobaczyłem na żywo po raz pierwszy w wieku 28 lat. Kilkanaście lat wcześniej rodzice przynieśli mi z jakiejś imprezy do spróbowania zawinięty w serwetki plasterek ananasa z puszki. Pół Gdańska pielgrzymowało do pierwszej pizzerii otwartej w połowie lat 70-tych, a pierwszą restaurację z kilkoma chińskimi daniami, "Pod Żurawiem", jeszcze później. Dopiero wtedy można było, w barze Krewetka skosztować kalmarów w cieście czy właśnie krewetek. Ubóstwo i brak wyboru było straszne.
Narzekacie na warzywa, ale przecież rzodkiewki najróżniejszych odmian można sobie nawet na oknie wyhodować. Dowolne warzywa można sobie samemu kisić, a i kompot z rabarbaru - przecież rabarbar, jak chwast rośnie - można samemu ugotować.
![]() |
ArGut @Paris 8 marca 2025 13:43 |
8 marca 2025 14:41 |
A zna koleżanka przepis na ogorki po warszawsku? To takie pikantne ogorki "szybko/krotko" zakiszane w szkle lub kamionce a pikantność biorącą z czerwonej papryki ostrej.
Mamy znajomą osteopatkę / terapeutkę manualną i ona ma taki sznyt, że jedzenie to tylko w szkle, ceramice lub metalu trzyma. PLASTIK wypad, że jeszcze nawiążę do plastikowej beki na kapustę. No i mamy sporo firm lokalnych, ktore to kamionki, szklane i metalowe oraz metalowe emaliowane naczynia jeszcze produkują.
![]() |
Traube @ArGut |
8 marca 2025 14:49 |
Dodam jeszcze zerową kulturę kulinarną. Dwa czy trzy rodzaje kawy, pamiętam Orient i Robustę, zaparzaną "po turecku" bezpośrednio w szklance. Czarna herbata, równie żałosny asortyment, Popularna, Gruzińska, Ulung i Madras. Zielonej herbaty sobie nie przypominam. Pickwick w torebkach traktowano jako luksus.
To były ponure czasy, a komuniści ukradli nam kilkanaście, kilkadziesiąt, lat życia.
Co do cukrzycy też mam wątpliwości. Cukrzycę młodzieńczą miał jeden z moich najbliższych kolegów, dwa przypadki cukrzycy typu II pamiętam z najbliższej rodziny (dziadek i jego brat), a także sąsiadka. A byłem wtedy nastolatkiem i o chorobach rzadko rozmawiałem.
![]() |
ArGut @Traube 8 marca 2025 14:36 |
8 marca 2025 14:53 |
>Ja bym PRL-u jednak tak nie idealizował.
Zdecydowanie nie idealizuje. U mnie w Jaśle i Krośnie była polska C. Kolega jak był z Gdańska to miał łatwiej bo to było okno na świat. Ojciec czasem opowiadał o swoich studiach w Szczecinie i tym jak dorabiali wyłądowując kawę, no i że placili też kawą.
PRL to było typowo heretyckie państwo, ktore dla mnie, stopniowo się degenerowało aż trzeba było wprowadzić STAN WOJENNY, żeby znow "było normalnie". Patrząc na historię powstania PRL-u to zaczynało się też od patologi po czym na chwilę była biurokracja by wrocić do patologi.
![]() |
ewa-rembikowska @Traube 8 marca 2025 14:36 |
8 marca 2025 15:23 |
Nikt nie idealizuje, mnie akurat wybór między rodzajami szynki, czy kiełbasy, czy serów żółtych nie był potrzebny.
Jadłam mało i monotematycznie. Teraz mamy 10 gatunków parówek a żadne nie nadają się do jedzenia. To samo z chlebem i bułkami. Wybór jest duży, tylko nie ma co zjeść i jest niesmaczne. Po zjadliwe parówki muszę jeździć do małych masarni lub na targ w Inowrocławiu. A o porządnej wołowinie na tatara mogę tylko pomarzyć. Ostatnio kupiłam w Dino i to nie było to.
Natomiast - o dziwo - w Warszawie w latach 50 i 60 ananasy w puszkach były - czasem w delikatesach, a zawsze na bazarze Różyckiego.
Potwierdzę oczywiście, że czasy były paskudne, ale jedzenie zdecydowanie lepsze. Niestety pozwolenie na odejście od norm branżowych zrobiło swoje.
Teraz czasy też są paskudne, choć jest duży wybór, ale jest to wybór iluzoryczny. Bo naprawdę dobre wyroby swoje kosztują. Jest łatwiej o tyle, że zawsze można zrobić wypad kulinarny na weekend do Włoch, Pragi a nawet do Tajlandii i tam się rozkoszować ulicznym jedzeniem. Oglądam sobie takie filmy na TikToku.
![]() |
BTWSelena @ArGut |
8 marca 2025 16:38 |
I ja tez potokuje jak pani Ewa;czasy paskudne,ale jedzenie zdecydowanie było lepsze... Dzisiaj na pierwszym miejscu to chyba są nawozy i to co pada z nieba na pola.Krówki już w stajniach,jedzą paszę,często z dodatkiem"czegoś tam"o którym wolę nie wiedziec co.A kartofelki tyle razy opylane przeciw stonce,że i smak tracą,że nie wspomnę o jarzynkach na handel.A smakowicie wygladajace szyneczki po dosłownie trzech dniach w lodówce zielenieją...
Mleczko które kupujemy....serki białe...z westchnieniem wspominam raraytas serków,masełka i zsiadłego wsiowego mleczka...z kartofelkami ze skwareczkami -mleczko od krówek,które pasły się na łąkach nawożonych zwyczajnym obornikiem...A kiełbaski,paszteciki,szyneczki z uboju cymes... bo prosiak od gospodarza dostawał na choroby pokrzywy,a nie antybiotyki...
No ale cukrzyca typu 2 nie tylko z jedzenia i co ono zawiera w produkcji i konserwacji,pakowane w śliczne i apetyczne papierki.Duzą przyczyną są leki i antybiotyki.Jak katarek,gardziołko,to zaraz łykanie tych paskudztw,bo najszybciej przechodzi,etc,etc.. To jest w najbliższej przyszłości także murowaną przyczyną cukrzycy...
![]() |
OjciecDyrektor @BeaM 8 marca 2025 10:28 |
8 marca 2025 18:41 |
Ukraina nie zaleje nas. U nich przemysł przetwórstwa spożywczego to katastrofa. Ogromną wiekszosc produktów importuja...z Mołdawii, z Polski.
A to co mają swoje, to faktycznie chemia. Ale tego im nie pozwolą produkować w UE.
![]() |
ArGut @BTWSelena 8 marca 2025 16:38 |
8 marca 2025 18:51 |
>No ale cukrzyca typu 2 nie tylko z jedzenia i co ono zawiera w produkcji i konserwacji
Dokładnie ten aspekt chciałem uwypuklić. Jeszcze w PRL-u udało się uprawiać i chorować. A od jakiegoś czasu jak, rządzi WOLNOŚĆ jedynie się produkuje...
Jak koleżanka pamięta taką komedię Skrzydełko czy Nóżka z panem Louisem de ... to Francuzi też to wiedzieli...
![]() |
Paris @Traube 8 marca 2025 13:59 |
8 marca 2025 19:01 |
Znam Sybiraczke,...
... ktora za miesiac skonczy 94 lata !!!
Czasami przychodzila do mnie na zakupy i rozmowe... nie uwierzylby Pan jaka prezentuje kondycje, i fizyczna i umyslowa. Jeszcze 2 lata temu byla z delegacja panstwowa na uroczystosciach, na Monte Cassino.
Moj sasiad znal sprawy rolnictwa doskonale,... mial 101 lat i wlasnie mu sie zmarlo miesiac temu. Dziadek byl do konca ,,swietnie jarzacy,,. Trzeba bylo tylko glosno krzyczec, bo byl troche gluchy,... ale zero zdziwien w takim wieku.
Takze, jest ich jeszcze, tych pamietajacych, troche.
![]() |
Paris @ArGut 8 marca 2025 14:41 |
8 marca 2025 19:11 |
Jak, Pan Bog dozwoli,...
... to w tym roku zrobie sobie jeden maly nastaw, coby skosztowac, bo nie znam !!!
Narazie jest potwornie sucho w moim ogrodku, wrecz przerazajaco sucho. Nie pamietam takiej suszy z wiosny. Dzis podlalam moje jezyny i derenia,... bo one lubia wilgoc.
No i ja tez zrobilam CALKOWITY WYPAD z plastikami.
![]() |
kskiba19 @OjciecDyrektor 8 marca 2025 07:53 |
8 marca 2025 19:16 |
"No ale faktem jest, że ludzie kiedyś szybciej się starzeli i szybciej umierali oraz szybciej stawali się zniedołężniali ze starości"
Ja nie wiem jak w mieście ale na wsi to bylo oczywiste. Ciężka praca przez całe życie. Mało kto ze starszych ludzi nie był pokrzywiony od ciagłej harówy.
![]() |
chlor @Paris 8 marca 2025 11:16 |
8 marca 2025 20:10 |
U mnie w domu kiedyś też kisiło się w kamionce, chyba nawet do dziś ta beczka gdzieś leży w ogrodzie.
Jednak wiele lat temu słuchałem obrony pracy doktorskiej pt. "Kiszenie kapusty w beczkach dębowych". Uczony dowodził, że dębowe są najlepsze.
![]() |
OjciecDyrektor @kskiba19 8 marca 2025 19:16 |
8 marca 2025 20:25 |
W miastach też. Praca w zakładach chemicznych, w budownictwie, górnictwie, hutnictwie zżerała siły i zdrowie. Ale i ci pracujący w biurach nie byli tacy rączy po 70-stce. Dużo się paliło i piło, a alkohol robił swoje. Te udary i zawały zbierały wielkie żniwo. A doszły i nowotwory.
![]() |
Paris @chlor 8 marca 2025 20:10 |
8 marca 2025 20:31 |
Ach, Panie Chlor`ze,...
... beczka debowa dzisiaj to marzenie scietej glowy !!!
Ze 3-4 lata temu kuzyn z dalszej wsi od Warszawy narail mi producenta beczek, ale z jesionu, bo dab jest na wage zlota,... krzyknal sobie wtedy, minimum, 1800 zeta za 50 litrow.
Takze, obeszlam sie smakiem i zdecydowalam sie na kamionke.
![]() |
klon @OjciecDyrektor 8 marca 2025 18:41 |
8 marca 2025 20:54 |
<<<Ukraina nie zaleje nas. U nich przemysł przetwórstwa spożywczego to katastrofa. >>>
Ukraina może nie, ale działające na jej terenie firmy zagraniczne to może jednak tak?
Wg danych Eurostatu do krajów UE cukier sprowadzony z Ukrainy:
2021 r. - 14 840 ton
2022 r. - 148 000 ton
2023 r. - prawie 500 000 ton.
Niemioecki holding Pfeifer & Langen posiada 6 cukrowni na Ukrainie. Czy Niemcy...przepraszam UE na prawde zakaże produkcji buraka na dopalaczach? Przecież Ukraina nie podlega przepisom UE. :)))
![]() |
BeaM @qwerty 8 marca 2025 13:21 |
8 marca 2025 21:01 |
Ja właśnie mam takich kilku rolników na bazarku, jestem powymieniana z nimi telefonami, cudowni ludzie i nie wyobrażam sobie, żeby mi ktoś ten świat odebrał
![]() |
BeaM @OjciecDyrektor 8 marca 2025 18:41 |
8 marca 2025 21:03 |
I pomyśleć, że te najlepsze czarnoziemy są spryskiwane chemiozą i nawet na paszę się nie nadają...
![]() |
Adriano @ewa-rembikowska 8 marca 2025 10:09 |
8 marca 2025 21:09 |
Mój wujek był masarzem.Kiełbasa swojska jego wyrobu,palce lizać.Na wesele siostry zrobił tak pyszną,że smak jej pamiętam do dziś po 40-latach.Jabłka z Holandi w 1990 roku,piękne błyszczące,duże,pakowane osobno w papierki.Powiew zachodu.Kupiłem na przerwę śniadaniową.Syf,tektura i zero smaku.Pomidory bez zapachu tylko kusiły wyglądem bez skazy i rozmiarem.Ale na stoisku "na Burku" pomidory z Przyborowa rozchodziły się w pół godziny.
Moje dzieci są szczupłe,syn nawet narzeka,ze chciałby nabrać "masy" bo koledzy są zbudowani.Tłumaczę mu ,że nie są zbudowani tylko mają początki otyłości i są już lekko ulani.
Przeraża to co widziałem dziś w sklepie.Mama jak kluska kupiła dziecim masę słodyczy,colę,chipsy a te jeszcze dobierają z półki przy kasie jakieś lizaki i wafelki w czekoladzie.W życiu nie zjadłem tyle słodyczy ile one jak sądzę zjedzą w miesiąc.
![]() |
Adriano @ArGut 8 marca 2025 11:13 |
8 marca 2025 21:33 |
Bida to jak mi opowiadał mój klient była w 1942/43.Zima tak sroga,że bydło wprowadzali do mieszkania,żeby wespół było cieplej.Na wiosnę zupa z lebiody i pokrzyw a wszystko to na wsi gdzie nie powinno brakować żywności.
![]() |
ewa-rembikowska @Adriano 8 marca 2025 21:09 |
8 marca 2025 22:25 |
Kandydaci na cukrzyków.
Mnir też przerażają ludzie kupujący kurczaki, czy to całe, czy elementy. Przecież to też czysta chemia, antybiotyki i hormony. Jestem uczulona na antybiotyki. Kiedyś zjadłam w McDonaldzie McChickena i myślałam, że zejdę z tego łez padołu. Co oni tam napakowali???
![]() |
zkr @Adriano 8 marca 2025 21:09 |
8 marca 2025 22:26 |
> Pomidory bez zapachu
Pod koniec lat 90 uslyszalem taki dowcip w Niemczech:
- Holendrzy powinni dostac Nobla z fizyki za odkrycie czwartego i piatego stanu skupienia wody.
- ?
- No, czwarty to holenderskie pomidory a piaty to holenderskie ogorki.
![]() |
ewa-rembikowska @zkr 8 marca 2025 22:26 |
8 marca 2025 23:17 |
Właśnie, co z tego, że pomidory i ogórki są cały rok jak są kompletnie bez smaku i pewnie bez jakichkolwiek prozdrowotnych właściwości.
![]() |
ArGut @ewa-rembikowska 8 marca 2025 22:25 |
8 marca 2025 23:27 |
Ja mam swój sposób na obróbkę mięsa drobiowego, używam do tego soli nie jodowanej do przetworów i kwasów spożywczych jak sok z cytryn czy woda z ogórków domowo kiszonych. Mięso drobiowe najłatwiej obrabiać i przygotować do obróbki termicznej
I jak zawsze im lepsze i pewniejszego źródło mięsa tym lepszy i zdrowszy produkt końcowy. Natomiast z alergiami jest ciekawa i zabawna sprawa. Można mieć na ten przykład potwierdzone alergie na truskawkę i orzeszki a bezpiecznie jeść jogurty o smaku truskawkowym czy chrupać chrupki o smaku orzechowym :) Taka magiczna kuchnia współczesnych panów Kleksów.
![]() |
ArGut @Adriano 8 marca 2025 21:33 |
9 marca 2025 07:18 |
Dzisiaj bieda, szczegolnie ta żywnościowa też może się pojawić i też jak wtedy przy wojnie. Kolega ze szkoły Łukasz Łuczaj nawet to bada.
![]() |
zkr @ArGut 9 marca 2025 07:18 |
9 marca 2025 07:47 |
LL wydal ciekawa ksiazke:
https://www.luczaj.com/jadalne.htm
wezmy na przyklad taki podagrycznik - okazuje sie, ze to sie da jesc
traktowany obecnie przez wiekszosc ludzi jako chwast
![]() |
ewa-rembikowska @ArGut 8 marca 2025 23:27 |
9 marca 2025 08:49 |
Używam tylko soli kamiennej niejodowanej z Kłodawy. Schab moczę w maślance albo kefirze. A wodę z własnych ogórków wybróbuję przy kurczaku zagrodowym, może być ciekawie.
![]() |
Adriano @ArGut 9 marca 2025 07:18 |
9 marca 2025 08:55 |
Dziękuję za link o badaniach pana Łuczaja.To nawet niedaleko ma on swoje gospodarstwo o Olszyn z których pochodził pan ,który opowiadał mi o głodzie w czasie wojny.Olszyny to również miejsce katastrofy Liberatora https://w.bibliotece.pl/1725896/Liberator+z+Olszyn
![]() |
qwerty @ArGut 9 marca 2025 07:18 |
9 marca 2025 09:00 |
W latach 80-tych kupiłem 'W mojej kuchni nic się nie marnuje' i do dziś korzystam że wskazań.
![]() |
ArGut @qwerty 9 marca 2025 09:00 |
9 marca 2025 14:11 |
Literatura poradnikowa czasów PRL-u robiona była z zupełnie innym nastawieniem niż dzisiejsze serie poradnikowe. Szczególnie te z serii DLA OPORNYCH ...
![]() |
Szczodrocha33 @ewa-rembikowska 8 marca 2025 15:23 |
9 marca 2025 15:17 |
"Nikt nie idealizuje, mnie akurat wybór między rodzajami szynki, czy kiełbasy, czy serów żółtych nie był potrzebny.
Jadłam mało i monotematycznie. Teraz mamy 10 gatunków parówek a żadne nie nadają się do jedzenia. To samo z chlebem i bułkami. Wybór jest duży, tylko nie ma co zjeść i jest niesmaczne."
Jak jestem w sierpniu w Polsce, to w moim rodzinnym mieście Lublinie kupuję czasami coś w miejscowym Leclercu na ulicy Zana.
Kiedyś, rok temu kupiłem fasolkę po bretońsku, podgrzałem, nawet smaczna była, no ale głodny też byłem.
No ale teraz, jak się dowiedziałem że komisarze w Unii postanowili chleb i makarony z owadami różnymi robić, i ta vonderlejen już to zatwierdziła, to ja już z Leclerca
nic nie zjem, bo strach.
Ale siostra ma namierzonego chłopa z Żółkiewki, polędwicę ma że palce lizać, i chleb z piekarni od Kużmiuka, i ogórki kiszone domowej roboty, i kaszanka klasa, i zupy
super z upatrzonych restauracji.
Da się żyć.
Żeby tylko tych komisarzy jakoś rozpędzić, i w ogóle.......
![]() |
ArGut @ewa-rembikowska 9 marca 2025 08:49 |
9 marca 2025 15:36 |
>Schab moczę w maślance albo kefirze.
Wypróbuję.
Ja dziś robię maderiańską szpadę z szaszłykami, wołowymi i właśnie moczę pokrojone już w kostki duże mięso w soku cytrynowym z wodą mineralną gazowaną. To co się nie zje pójdzie do mrożenia co dodatkowo skruszy mięso do innych takich kulinarnych produkcji ... czy tatara ...
![]() |
Paris @ArGut 9 marca 2025 15:36 |
9 marca 2025 20:12 |
I jak to Kolega robi,...
... jakies proporcje poprosze !!!
I co to daje ?
![]() |
ewa-rembikowska @ArGut 9 marca 2025 15:36 |
9 marca 2025 23:22 |
Ciekawe.
Oglądam na TikToku filmiki jak gotują w różnych krajach. I na wschodzie właśnie bardzo często zanim wrzucą mięso na grill albo do pieca tandoora to macerują mięso właśnie w soku z granta albo pomarańczy albo cytryn. To samo z rybami. Nacinają je i w nacięcia dają plasterki cytrusów oraz posypują pestkami grantu.